Roczne dziecko w samolocie
Podróż z małym dzieckiem to wyzwanie, któremu można podołać, ale na które trzeba się przygotować, zwłaszcza psychicznie. Im krótsza jest to wyprawa, tym mniej będziemy mieć stresu. Czasem po prostu trzeba gdzieś pojechać z dzieckiem, z różnych powodów. My mieliśmy okazję lecieć z naszą córcią już 2 razy. Pierwsza podróż miała miejsce gdy mała skończyła rok. Lecieliśmy wtedy do Grecji na wakacje. Podróż nie była długa, trwała 2,5 godziny (lot), lecieliśmy bezpośrednio z Krakowa na Rodos, bez przesiadek, czy dodatkowych dojazdów. Cała podróż, od drzwi do drzwi, trwała oczywiście dłużej: dojazd na lotnisko, czekanie na odprawę i potem na lot, a po wylądowaniu: odbiór bagażu, przydział do hotelu (wycieczkę wykupiliśmy dzień wcześniej i hotel, w którym będziemy mieszkać był przydzielany na miejscu), dojazd do hotelu. Cała podróż zajęła około 8 godzin, ale to standard przy podróżowaniu samolotem.
A teraz najważniejsze, czyli co robiło roczne dziecko. Dziecko bawiło się świetnie na lotnisku – nie chodziła jeszcze wtedy samodzielnie, ale przy pomocy rodziców radośnie wspinała się po schodach, krzesłach, uśmiechała do podróżnych, biegała po całym lotnisku, co było bardzo dobrą rzeczą, ponieważ zmęczyła się na tyle, że po wypiciu mleka i wejściu na pokład usnęła jak suseł. Drzemka trwała około 1,5 godziny. Potem musieliśmy z tatą dostarczać rozrywki. Do tego celu zabraliśmy kilka ulubionych książek i palmtopa z piosenkami i bajkami dla dzieci.
Huston mamy problem, czyli jak zmienić pieluchę w samolocie
Ponieważ nasza córcia jest dzieckiem ruchliwym, dużym ułatwieniem był fotel, który miała do swojej dyspozycji, dzięki czemu mogła się wspinać, kręcić, skakać, nie przeszkadzając nikomu i robiąc użytek ze swojej dziecięcej energii. W międzyczasie mała trochę zjadła, po czym zrobiła miejsce na następną porcję, więc konieczna była zmiana pieluchy. Ponieważ moja córcia nie usiedzi ani chwili na miejscu (chyba że ogląda ulubioną bajkę), do brudnej roboty wciągnęłam mojego bohatera, czyli męża – trzymał dziecko w pozycji pionowej, mimo jej nieustającego wyginania we wszystkich możliwych kierunkach (małe dzieci jogę mają we krwi) a ja za pomocą cudownego wynalazku – chusteczek nawilżających, wycierałam co trzeba. Przy brudnej pieluszce trzeba wykazać się refleksem i przewinąć dziecko, zanim w niej usiądzie. Zmiana pampersa pójdzie wtedy o wiele szybciej i będzie łatwiejsza.
Lecieć z dzieckiem, czy zostać w domu?
Mała w samolocie spisywała się w sumie bardzo dobrze. Najgorzej było przy lądowaniu. Ponieważ Łucja nie używała smoczka, który w tej sytuacji jest świetny, bo dziecko przełykając ślinę, lepiej znosi zmiany ciśnienia podczas lotu, ciężko zniosła te zmiany i płakała. Uspokajaliśmy ją jak mogliśmy, ale było trudno. W końcu wylądowaliśmy i odetchnęliśmy z ulgą.
Droga powrotna przebiegła podobnie – mała protestowała przy lądowaniu, choć trwało to krócej. Niestety przy locie powrotnym nie mieliśmy wolnego miejsca dla dziecka, zajęte było miejsce przy przejściu, przez co było trudniej – trzeba wyjść z małą do łazienki, na środek samolotu, żeby mogła pochodzić – za każdym razem musieliśmy przepraszać panią, która siedziała w zewnętrznym fotelu. Zastanawiam się, kto po wylądowaniu był bardziej szczęśliwy – my, czy ta biedna Pani. Ponieważ lot nie był długi, podróż była całkiem udana i z pewnością można i warto lecieć na wakacje z małym dzieckiem .
Z małym dzieckiem za ocean
Druga podróż była o wiele dłuższa, a dziecko miało skończone 17 miesięcy. Lecieliśmy wtedy do Stanów. Podróż była kilkuetapowa. Najpierw jechaliśmy pociągiem z Krakowa do Warszawy. Ten etap był prosty i przyjemny, mała spała w pociągu, ponieważ wyjechaliśmy wcześnie rano. W Warszawie wzięliśmy taksówkę na lotnisko – z małym dzieckiem i bagażem, to najlepsze wyjście. Na lotnisku zjedliśmy śniadanie, Łucja pobiegała sobie, pojeździła na ruchomych schodach, powspinała się po czym się dało i była gotowa na lot do Paryża, który również przeszedł gładko – dziecko spało.
Lot z przesiadkami
W Paryżu okazało się, że odprawa na nasz następny lot, do Atlanty, już się kończy. Biegiem, z dzieckiem na ręku, gnaliśmy do właściwego terminalu, co było swego rodzaju wyczynem, bo lotnisko Charlesa de Gaulle’a jest duże. Na szczęście zdążyliśmy i na pokładzie Delty odlecieliśmy za ocean. Podobnie jak w pierwszej podróży mieliśmy do dyspozycji dodatkowy fotel dla Łucji, dzięki czemu mała mogła ruszać się do woli. Lot, mimo że długi minął dobrze. Mała płakała przy wysiadaniu z samolotu, ponieważ był to według polskiego czasu, środek nocy. Niestety Łucja nie mogła spać w samolocie – trochę się zdrzemnęła, ale niedługo, więc po całym dniu w podróży była zmęczona.
Lotnisko w Atlancie to jedno z największych na świecie. Żeby dostać się z jednego terminalu na drugi trzeba jechać pociągiem. Tu mieliśmy trochę czasu, w oczekiwaniu na kolejny lot i córcia mogła bawić się na lotnisku. Mimo późnej pory, spisywała się bardzo dobrze. W końcu wsiedliśmy do samolotu numer trzy, który leciał na Florydę. Ten lot był najkrótszy i minął szybko – Łucja spała, my z mężem byliśmy zawieszeni gdzieś pomiędzy jawą a snem.
Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej
Lot powrotny przebiegał podobnie, z tym że Łucja nie płakała wcale i spała podczas długiego lotu ze Stanów. Ponieważ pogoda przy wylocie z Florydy i w Atlancie była zła, pierwszy lot był odwołany, ale zdołaliśmy załapać się na późniejszy tego samego dnia. Z powodu opóźnień i zmian w rezerwacji nie mieliśmy dodatkowego miejsca dla dziecka i dodatkowo dostaliśmy osobne siedzenia, co przy długim locie przez ocean, byłoby dużym utrudnieniem. Na szczęście stewardessa przekonała siedzącą przy mnie dziewczynę (którą po dziś dzień błogosławię) do zamiany miejscem z moim mężem, dzięki czemu mogliśmy siedzieć razem. Myślę, że wygibasy, które robiła moja córcia i jej nieustanne okrzyki “tata” ze wskazywaniem rączką w kierunku wyżej wymienionego, też zrobiły swoje. Tym razem dziecko spało przez większość lotu (odbywał się w godzinach nocnych) i ostatni lot, z Francji do Polski, również przespała.
W sumie byłam zaskoczona tym, jak dobrze córcia zniosła podróż i jak dzielnie się spisała. W którymś momencie mąż stwierdził, że mała pewnie myśli, że teraz tak będzie wyglądało nasze życie – z samolotu na samolot. Całkiem możliwe, bo kiedy wróciliśmy do domu, miała niepewną minę i dopiero jak zobaczyła swoje zabawki, uśmiechnęła się od ucha do ucha i wskoczyła do kojca z miśkami.
ABC podróży z małym dzieckiem
Wnioski, jakie się nasuwają odnośnie lotu z dzieckiem, to:
- pozwolić się dziecku wybiegać (o ile to możliwe) przed lotem, pozwolić się ruszać, kiedy tylko jest to możliwe,
- traktować dziecko bardziej pobłażliwie – podróżowanie jest uciążliwe dla każdego (nowe miejsca, szum, ruch, dużo ludzi, hałas, zmiany stref czasowych, zmiany ciśnienia i tak dalej) a zwłaszcza dla małego dziecka, które nie wie co się dzieje,
- wytłumaczyć dziecku co w danym dniu i za chwilę będzie się działo,
- przygotować dziecku rozrywkę na czas lotu – ulubione zabawki, książeczki, można kupić coś nowego, co pokażemy dziecku dopiero w samolocie. U nas najlepiej sprawdził się palmtop i kamera, na której mieliśmy nagrania z pobytu u moich rodziców, Łucję na huśtawce i tym podobne filmiki i zdjęcia, za którymi mała przepada. Oprócz tego dobrze jest znać jakieś fajne piosenki i śpiewać dziecku.
- przygotować jedzenie i przekąski na drogę oraz mleko modyfikowane (w proszku lub gotowe do spożycia w płynie w zapieczętowanej butelce), zapasowe, czyste smoczki do butelki i smoczki do ssania, jeśli dziecko używa,
- nie stresować się, jeśli dziecko chce tylko pić – nic się nie stanie jeśli zje mniej a bardzo ważne jest żeby dziecko dużo piło podczas podróży,
- przygotować pieluszki i chusteczki, ewentualnie ubranie na zmianę dla dziecka – przyda się gdy zawartość pieluchy wywędruje na zewnątrz (najlepiej przebrać dziecko, gdy zrobi ‘prezent’, nie dopuszczając żeby w nim usiadło), tak żeby malec nie musiał podróżować w brudnym ubraniu,
- kilka dni przed podróżą można podać dziecku probiotyk, ale przed podaniem trzeba skonsultować się z pediatrą.
Co można wziąć do samolotu?
Można zabrać jedzenie i picie dla dziecka, w ilościach proporcjonalnych do czasu podróży. Jeśli butelki z napojami (soki, woda) są zamknięte fabrycznie, to nie powinno być problemu (ja nie miałam). Jeśli natomiast mamy odpieczętowaną butelkę (dziecko już z niej piło), to obsługa lotniska może nas poprosić o napicie się z tej butelki.
W samolocie można poprosić stewardessę o przygotowanie mleka modyfikowanego, lub wodę przegotowana i przygotować mleko samemu. Podobnie z myciem butelki, czy smoczka – pracownicy obsługujący lot umyją potrzebne rzeczy.
Można oczywiście zamówić jedzenie dla dziecka przy rezerwacji biletu.
Pracownicy lotnisk są pomocni i można się zwrócić o pomoc w każdej sprawie i zdają sobie sprawę z tego że podróż z dzieckiem jest stresująca.
Do samolotu można zabrać wózek, który oddaje się przy wsiadaniu i jest chowany do luku bagażowego, więc po podróży trzeba chwilę poczekać na odbiór (wózki są wyciągane w pierwszej kolejności).
Można zabrać bagaż podręczny – 1 sztuka na osobę dorosłą i 1 ‘personal item’, czyli rzecz (przedmiot) osobisty, na przykład: laptop, torebka – to co jest nam potrzebne.
W samolotach są dostępne przewijaki, więc bez problemu można zmienić pieluszkę. Jeśli jest taka potrzeba, dostaniemy poduszkę, czy pled, którym można przykryć dziecko. W samolocie Delty, widziała również małe, rozkładane łóżeczko dla niemowlaka, myślę że są osiągalne przy długich rejsach. W lotach europejskich trzeba dziecku założyć pas bezpieczeństwa, który przypina się do pasa rodzica. W Stanach pasy dla dzieci nie są używane, trzeba trzymać maluszka (co i tak każdy rodzic robi).
Lot samolotem z dzieckiem to ciekawe doświadczenie i spore wyzwanie. Po podróży do Stanów doszliśmy z mężem do wniosku, że lot bez dziecka nie umywa się do wyprawy z potomstwem a powrót do domu to prawdziwe święto.
<!– @page { size: 21.59cm 27.94cm; margin-right: 3.18cm; margin-top: 2.54cm; margin-bottom: 2.54cm } P { margin-bottom: 0.21cm } –>
<!– @page { size: 21.59cm 27.94cm; margin-right: 3.18cm; margin-top: 2.54cm; margin-bottom: 2.54cm } P { margin-bottom: 0.21cm } H2 { margin-bottom: 0.21cm; page-break-after: avoid } H2.western { font-family: “Times New Roman”, serif; font-size: 18pt; font-weight: bold } H2.cjk { font-family: “SimSun”; font-size: 18pt; font-weight: bold } H2.ctl { font-family: “Tahoma”; font-size: 18pt; font-weight: bold } DD { margin-left: 1cm } –>
<h2 lang=”en-US”><span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: medium;”>Roczne dziecko w samolocie</span></span></h2>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>Podróż z małym dzieckiem to wyzwanie, któremu można podołać, ale na które trzeba się przygotować, zwłaszcza psychicznie. Im krótsza jest to wyprawa, tym mniej będziemy mieć stresu. Czasem po prostu trzeba gdzieś pojechać z dzieckiem, z różnych powodów. My mieliśmy okazję lecieć z naszą córcią już 2 razy. Pierwsza podróż miała miejsce gdy mała skończyła rok. Lecieliśmy wtedy do Grecji na wakacje. Podróż nie była długa, trwała 2,5 godziny (lot), lecieliśmy bezpośrednio z Krakowa na Rodos, bez przesiadek, czy dodatkowych dojazdów. Cała podróż, od drzwi do drzwi, trwała oczywiście dłużej: dojazd na lotnisko, czekanie na odprawę i potem na lot, a po wylądowaniu: odbiór bagażu, przydział do hotelu (wycieczkę wykupiliśmy dzień wcześniej i hotel, w którym będziemy mieszkać był przydzielany na miejscu), dojazd do hotelu. Cała podróż zajęła około 8 godzin, ale to standard przy podróżowaniu samolotem.</span></span>
<dl> <dt><a name=”attachment_330″></a><a href=”../images/Tablica-informacyjna.jpg”><span style=”color: #000080;”><img src=”../images/Tablica-informacyjna.jpg” border=”1″ alt=”” width=”300″ height=”225″ align=”BOTTOM” /></span></a></dt> <dd> <span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>Tablica odlotów</span></span></dd> </dl><span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>A teraz najważniejsze, czyli co robiło roczne dziecko. Dziecko bawiło się świetnie na lotnisku – nie chodziła jeszcze wtedy samodzielnie, ale przy pomocy rodziców radośnie wspinała się po schodach, krzesłach, uśmiechała do podróżnych, biegała po całym lotnisku, co było bardzo dobrą rzeczą, ponieważ zmęczyła się na tyle, że po wypiciu mleka i wejściu na pokład usnęła jak suseł. Drzemka trwała około 1,5 godziny. Potem musieliśmy z tatą dostarczać rozrywki. Do tego celu zabraliśmy kilka ulubionych książek i palmtopa z piosenkami i bajkami dla dzieci.</span></span>
<h2><span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: medium;”>Huston mamy problem, czyli jak zmienić pieluchę w samolocie</span></span></h2>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>Ponieważ nasza córcia jest dzieckiem ruchliwym, dużym ułatwieniem był fotel, który miała do swojej dyspozycji, dzięki czemu mogła się wspinać, kręcić, skakać, nie przeszkadzając nikomu i robiąc użytek ze swojej dziecięcej energii. W międzyczasie mała trochę zjadła, po czym zrobiła miejsce na następną porcję, więc konieczna była zmiana pieluchy. Ponieważ moja córcia nie usiedzi ani chwili na miejscu (chyba że ogląda ulubioną bajkę), do brudnej roboty wciągnęłam mojego bohatera, czyli męża – trzymał dziecko w pozycji pionowej, mimo jej nieustającego wyginania we wszystkich możliwych kierunkach (małe dzieci jogę mają we krwi) a ja za pomocą cudownego wynalazku – chusteczek nawilżających, wycierałam co trzeba. Przy brudnej pieluszce trzeba wykazać się refleksem i przewinąć dziecko, zanim usiądzie w brudnej pieluszce. Zmiana pampersa pójdzie wtedy o wiele szybciej i będzie łatwiejsza.</span></span>
<h2><span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: medium;”>Lecieć z dzieckiem, czy zostać w domu?</span></span></h2>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>Mała w samolocie spisywała się w sumie bardzo dobrze. Najgorzej było przy lądowaniu. Ponieważ Łucja nie używała smoczka, który w tej sytuacji jest świetny, bo dziecko przełykając ślinę, lepiej znosi zmiany ciśnienia podczas lotu, ciężko zniosła te zmiany i płakała. Uspokajaliśmy ją jak mogliśmy, ale było trudno. W końcu wylądowaliśmy i odetchnęliśmy z ulgą.</span></span>
<dl> <dt><a name=”attachment_331″></a><a href=”../images/W-samolocie.jpg”><span style=”color: #000080;”><img src=”../images/W-samolocie.jpg” border=”1″ alt=”” width=”300″ height=”191″ align=”BOTTOM” /></span></a></dt> <dd> <span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>W samolocie rejsowym</span></span></dd> </dl><span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>Droga powrotna przebiegła podobnie – mała protestowała przy lądowaniu, choć trwało to krócej. Niestety przy locie powrotnym nie mieliśmy wolnego miejsca dla dziecka, zajęte było miejsce przy przejściu, przez co było trudniej – trzeba wyjść z małą do łazienki, na środek samolotu, żeby mogła pochodzić – za każdym razem musieliśmy przepraszać panią, która siedziała w zewnętrznym fotelu. Zastanawiam się, kto po wylądowaniu był bardziej szczęśliwy – my, czy ta biedna Pani. Ponieważ lot nie był długi, podróż była całkiem udana i z pewnością można i warto lecieć na wakacje z małym dzieckiem .</span></span>
<h2><span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: medium;”>Z małym dzieckiem za ocean</span></span></h2>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>Druga podróż była o wiele dłuższa, a dziecko miało skończone 17 miesięcy. Lecieliśmy wtedy do Stanów. Podróż była kilkuetapowa. Najpierw jechaliśmy pociągiem z Krakowa do Warszawy. Ten etap był prosty i przyjemny, mała spała w pociągu, ponieważ wyjechaliśmy wcześnie rano. W Warszawie wzięliśmy taksówkę na lotnisko – z małym dzieckiem i bagażem, to najlepsze wyjście. Na lotnisku zjedliśmy śniadanie, Łucja pobiegała sobie, pojeździła na ruchomych schodach, powspinała się po czym się dało i była gotowa na lot do Paryża, który również przeszedł gładko – dziecko spało.</span></span>
<h2><span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: medium;”>Lot z przesiadkami</span></span></h2>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>W Paryżu okazało się, że odprawa na nasz następny lot, do Atlanty, już się kończy. Biegiem, z dzieckiem na ręku, gnaliśmy do właściwego terminalu, co było swego rodzaju wyczynem, bo lotnisko Charlesa de Gaulle’a jest duże. Na szczęście zdążyliśmy i na pokładzie Delty odlecieliśmy za ocean. Podobnie jak w pierwszej podróży mieliśmy do dyspozycji dodatkowy fotel dla Łucji, dzięki czemu mała mogła ruszać się do woli. Lot, mimo że długi minął dobrze. Mała płakała przy wysiadaniu z samolotu, ponieważ był to według polskiego czasu, środek nocy. Niestety Łucja nie mogła spać w samolocie – trochę się zdrzemnęła, ale niedługo, więc po całym dniu w podróży była zmęczona.</span></span>
<dl> <dt><a name=”attachment_332″></a><a href=”../images/znaki-na-lotnisku.jpg”><span style=”color: #000080;”><img src=”../images/znaki-na-lotnisku.jpg” border=”1″ alt=”” width=”300″ height=”264″ align=”BOTTOM” /></span></a></dt> <dd> <span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>Na lotnisku</span></span></dd> </dl><span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>Lotnisko w Atlancie to jedno z największych na świecie. Żeby dostać się z jednego terminalu na drugi trzeba jechać pociągiem. Tu mieliśmy trochę czasu, w oczekiwaniu na kolejny lot i córcia mogła bawić się na lotnisku. Mimo późnej pory, spisywała się bardzo dobrze. W końcu wsiedliśmy do samolotu numer trzy, który leciał na Florydę. Ten lot był najkrótszy i minął szybko – Łucja spała, my z mężem byliśmy zawieszeni gdzieś pomiędzy jawą a snem.</span></span>
<h2><span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: medium;”>Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej</span></span></h2>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>Lot powrotny przebiegał podobnie, z tym że Łucja nie płakała wcale i spała podczas długiego lotu ze Stanów. Ponieważ pogoda przy wylocie z Florydy i w Atlancie była zła, pierwszy lot był odwołany, ale zdołaliśmy załapać się na późniejszy tego samego dnia. Z powodu opóźnień i zmian w rezerwacji nie mieliśmy dodatkowego miejsca dla dziecka i dodatkowo dostaliśmy osobne siedzenia, co przy długim locie przez ocean, byłoby dużym utrudnieniem. Na szczęście stewardessa przekonała siedzącą przy mnie dziewczynę (którą po dziś dzień błogosławię) do zamiany miejscem z moim mężem, dzięki czemu mogliśmy siedzieć razem. Myślę, że wygibasy, które robiła moja córcia i jej nieustanne okrzyki “tata” ze wskazywaniem rączką w kierunku wyżej wymienionego, też zrobiły swoje. Tym razem dziecko spało przez większość lotu (odbywał się w godzinach nocnych) i ostatni lot, z Francji do Polski, również przespała.</span></span>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>W sumie byłam zaskoczona tym, jak dobrze córcia zniosła podróż i jak dzielnie się spisała. W którymś momencie mąż stwierdził, że mała pewnie myśli, że teraz tak będzie wyglądało nasze życie – z samolotu na samolot. Całkiem możliwe, bo kiedy wróciliśmy do domu, miała niepewną minę i dopiero jak zobaczyła swoje zabawki, uśmiechnęła się od ucha do ucha i wskoczyła do kojca z miśkami.</span></span>
<h2><span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: medium;”>ABC podróży z małym dzieckiem</span></span></h2>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>Wnioski, jakie się nasuwają odnośnie lotu z dzieckiem, to:</span></span>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>- pozwolić się dziecku wybiegać (o ile to możliwe) przed lotem, pozwolić się ruszać, kiedy tylko jest to możliwe,</span></span>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>- traktować dziecko bardziej pobłażliwie – podróżowanie jest uciążliwe dla każdego (nowe miejsca, szum, ruch, dużo ludzi, hałas, zmiany stref czasowych, zmiany ciśnienia i tak dalej) a zwłaszcza dla małego dziecka, które nie wie co się dzieje,</span></span>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>- wytłumaczyć dziecku co w danym dniu i za chwilę będzie się działo,</span></span>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>- przygotować dziecku rozrywkę na czas lotu – ulubione zabawki, książeczki, można kupić coś nowego, co pokażemy dziecku dopiero w samolocie. U nas najlepiej sprawdził się palmtop i kamera, na której mieliśmy nagrania z pobytu u moich rodziców, Łucję na huśtawce i tym podobne filmiki i zdjęcia, za którymi mała przepada. Oprócz tego dobrze jest znać jakieś fajne piosenki i śpiewać dziecku,</span></span>
<dl> <dt><a name=”attachment_333″></a><a href=”../images/mi%C5%9B.jpg”><span style=”color: #000080;”><img src=”../images/mi%C5%9B.jpg” border=”1″ alt=”” width=”225″ height=”300″ align=”BOTTOM” /></span></a></dt> <dd> <span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>Ulubiony pluszak na drogę</span></span></dd> </dl><span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>- przygotować jedzenie i przekąski na drogę oraz mleko modyfikowane (w proszku lub gotowe do spożycia w płynie w zapieczętowanej butelce), zapasowe, czyste smoczki do butelki i smoczki do ssania, jeśli dziecko używa,</span></span>
<span style=”font-family: Calibri,sans-serif;”><span style=”font-size: small;”>- nie stresować się, jeśli dziecko chce tylko pić – nic się nie stanie jeśli zje mniej a bardzo ważne jest żeby dziecko dużo piło podczas podróży.
Przygotować pieluszki i chusteczki, ewentualnie ubranie na zmianę dla dziecka – przyda się gdy zawartość pieluchy wywędruje na zewnątrz (najlepiej przebrać dziecko, gdy zrobi ‘prezent’, nie dopuszczając żeby w nim usiadło), tak żeby malec nie musiał podróżować w brudnym ubraniu, kilka dni przed podróżą można podać dziecku probiotyk, ale przed podaniem trzeba skonsultować się z pediatrą.Co można wziąć do samolotu?
Można zabrać jedzenie i picie dla dziecka, w ilościach proporcjonalnych do czasu podróży. Jeśli butelki z napojami (soki, woda) są zamknięte fabrycznie, to nie powinno być problemu (ja nie miałam). Jeśli natomiast mamy odpieczętowaną butelkę (dziecko już z niej piło), to obsługa lotniska może nas poprosić o napicie się z tej butelki.
W samolocie można poprosić stewardessę o przygotowanie mleka modyfikowanego, lub wodę przegotowana i przygotować mleko samemu. Podobnie z myciem butelki, czy smoczka – pracownicy obsługujący lot umyją potrzebne rzeczy.
Można oczywiście zamówić jedzenie dla dziecka przy rezerwacji biletu.
Pracownicy lotnisk są pomocni i można się zwrócić o pomoc w każdej sprawie i zdają sobie sprawę z tego że podróż z dzieckiem jest stresująca.
Do samolotu można zabrać wózek, który oddaje się przy wsiadaniu i jest chowany do luku bagażowego, więc po podróży trzeba chwilę poczekać na odbiór (wózki są wyciągane w pierwszej kolejności).
Można zabrać bagaż podręczny – 1 sztuka na osobę dorosłą i 1 ‘personal item’, czyli rzecz (przedmiot) osobisty, na przykład: laptop, torebka – to co jest nam potrzebne.
W samolotach są dostępne przewijaki, więc bez problemu można zmienić pieluszkę. Jeśli jest taka potrzeba, dostaniemy poduszkę, czy pled, którym można przykryć dziecko. W samolocie Delty, widziała również małe, rozkładane łóżeczko dla niemowlaka, myślę że są osiągalne przy długich rejsach. W lotach europejskich trzeba dziecku założyć pas bezpieczeństwa, który przypina się do pasa rodzica. W Stanach pasy dla dzieci nie są używane, trzeba trzymać maluszka (co i tak każdy rodzic robi).
Lot samolotem z dzieckiem to ciekawe doświadczenie i spore wyzwanie. Po podróży do Stanów doszliśmy z mężem do wniosku, że lot bez dziecka nie umywa się do wyprawy z potomstwem a powrót do domu to prawdziwe święto.;
Witam serdecznie,
Co prawda jesczze do konca nie postanowilismy, ale byc moze polecimy w tym roku do USA z poltoraroczna coreczka (tyle ma w tej chwili) – docelowo Chicago, ale stamtad samochodem na Floryde.
Jesli chodzi o lot, to mniej wiecej ogarnelam temat:) Moje pytanie dot. Florydy.
Czy przed wyjazdem sczzepiliscie swoje dziecko (mam na mysli oczywiscie jakies dodatkowe zalecane szczepienia)?
Nie jestem pewna, czy wogole moje pytanie dotrze do Pani, ale bede wdzieczna za odp:)
Pozdrawiam, Mama Domi
PS. Nie moge nic wiecej znalezc w temacie Florydy:(
Witam. Szczepienia z Polski sa wystarczajace i nie musi Pani robic dodatkowych.
Te szczepienia, ktore dziecko otrzymalo chronia je przed konkretnymi zachorowaniami. W Polsce sa wymagane. W Stanach niktorzy rodzice w ogole nie szczepia dzieci, wiec nikt tutaj nie bedzie sprawdzal czy szczepienia sa zrobione, bo bedziecie tutaj w celach turystycznych.
Moim zdaniem szczepienia sa zabezpieczeniem i daja mi spokoj umyslu, ze zrobilam co moglam zeby zapobiec niektorym chorobom.
Jesli chodzi o Floryde to nie ma tu jakichs dodatkowych zagrozen.
Oczywiscie w podrozy jestesmy narazeni na rozne nowe drobnoustroje, wiec trzeba to miec na wzgledzie i myc/dezynfekowac rece, etc, brac probiotyki – w sklepach spozywczych tutaj jest ich duzo w przeroznych formach – nawet proszek dla dzieci, ktory mozna dodac do soku, mleka, polecam zwlaszca sklepy Whole Foods z zywnoscia ekologioczna z tym ze sa w wiekszych miastach.
Wszedzie na Fl sa sklepy Publix – to taki standardowy spozywczy supermarket i Walmart ogolny supermarket.
Zdaje sobie sprawe, ze ile ludzi tyle opini, my zawsze bierzemy probiotyki w podrozy, dawalm je tez corci i nie miala zadnych problemow zoladkowych.
Woda z kranu jest chlorowana (jak dla mnie bardzo intensywnie) zeby zniwelowac drobnoustroje, wiec jest bezpieczna do picia, ja nie lubie zapachu i pije z butelek.
Najwazniejsze to zabrac aparat, robic duzo zdjec i dobrze sie bawic :)), Floryda jest wspanialym miejscem na wakacje.
Witam serdecznie i tak samo serdecznie dziekuje za odp:)
Rozumiem wiec, ze wystarcza szczepienia te z kalendarza szczepien.
Nie szczepilam coreczki przeciwko rotawirusom i pneumokokom (z uwagi na wlasne przekonania), wiec zamierzam jedynie zaszczepic ja przeciw memingokokom i zasatnawiam sie nad ospa (jescze przed wyjazdem).
Co do aparatu – to nie ma obawy. To bylaby moja kolejna podroz do USA, z tymze po raz pierwszy z dzieckiem, wiec mam juz spora kolekcje zdjec;)
Jescze raz dziekuej i pozdrawiam,
Anna:)